poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wyspa dla dwojga! - moja kolejna książka

„Szokujące, onieśmielające, uwodzące”; „Zaskakujące połączenie brutalizmu z delikatnością”; „Łamie konwenanse literackie”; „Nie byłam w stanie przewidzieć co się za chwilę stanie” - tak o moich opowiadaniach o miłości i zbrodni piszą pierwsi czytelnicy. Zachęcam do lektury książki. Poniżej fragment.


Serge w grudniu miał skończyć czterdziestkę. Wcale nie czuł się czterdziestolatkiem, lecz z faktami się nie dyskutuje. Miał dwójkę dzieci – chłopca i dziewczynkę – i wspaniałą żonę Rosalię, którą poznał dwadzieścia lat temu na Ibizie. 
 
Rosalia nie była zachwycająco piękna. Za to miała w sobie coś przyciągającego, cechował ją zimny intelekt i zdolność do wszczynania awantur. Wylądowali w łóżku po tym, jak rozzuchwaleni burżuazyjną wolnością dla zabawy biegali po dachach aut zaparkowanych pomiędzy kipiącymi zabawą ulicami Nicolau i San Cristobal. Nosiła okrągłe okulary, była mało seksowną chudziną, pozbawioną bioder i piersi. W łóżku najbardziej lubiła rozmawiać o polityce.
Jestem komunistką – powiedziała mu tej nocy. Kocham Che Guevarę.
Będę twoim Granado – odparł, czym zyskał jej sympatię.
Wypili razem kolejną butelkę wina, po czym Rosalia zasnęła, a on posiadł ją nad ranem w przypływie desperacji. Kochanie się z nieprzytomną, oziębłą komunistką było szczytem perwersji, przynajmniej na Ibizie. Serge odgonił wyrzuty sumienia i doznał spełnienia, wyobrażając sobie, że właśnie uwodzi skrzyżowanie Katarzyny Blum i Brigitte Bardot.
Rankiem Rosalia zwymiotowała na podłogę, po czym bez zawstydzenia i cienia skruchy powiedziała mu, że nie chce go więcej widzieć. Miał ochotę napluć jej w twarz, ale tylko skinął głową.
Był pewien, że więcej się nie zobaczą.
Prawie pół roku później, gdy wyjechał na weekend do Paryża, na rue la Fayette, raptownie zatrzymał się przy nim mercedes z dwoma bandziorami. Został porwany, wepchnięty do bagażnika i przewieziony do podmiejskiej posiadłości oprawcy. Znalazł się oko w oko z Dominikiem Sarną, milionerem z branży metalurgicznej. Obok niego siedziała Rosalia w zaawansowanej ciąży.
Zgwałciłeś moją córkę – powiedział Dominik. – Zostaniesz za to zamordowany. Na dodatek zrobiłeś jej dziecko, więc przedtem czekają cię okrutne tortury. Zanim to nastąpi... Rosalia wymogła na mnie obietnicę, że pozwolę ci na ostatnie życzenie.
Jeśli dobrze wybierzesz, być może się uratujesz, a przynajmniej zyskasz szansę, by cię wysłuchano na Sądzie Ostatecznym – dodała Rosalia z przewrotnym uśmiechem.
Serge zastanawiał się przez chwilę, gdy nagle zrozumiał ukryte przesłanie.
Chciałbym ożenić się z pańską córką, panie Sarna.
I tak Serge pojął za żonę Rosalię, która szybko wyjaśniła mu, że ich małżeństwo będzie fikcyjne i że właściwie może czuć się wolny, zachowując jedynie pozory.
To będzie idealny układ, doskonała wręcz symbioza. Dzięki małżeństwu uwolnię się od nadopiekuńczości ojca, a ty będziesz miał stałą posadę mojego męża, co pozwoli ci się utrzymać.
Wkrótce wzięli ślub. Był bardzo elegancki, „Ave Maria” zaśpiewała im Atylla Stavros, wielka gwiazda oper mydlanych i pieśniarka występująca na koncertach obok takich gigantów jak Sting czy Cher.
Myślałem, że ona nie żyje – szepnął Serge w ucho Rosalii, która uśmiechnęła się znacząco i odparła:
To był chwyt marketingowy. Zmartwychwstanie w blasku fleszy dokładnie za tydzień, tuż po premierze swojej najnowszej, wspomnieniowej płyty.
Ślubu udzielał im ksiądz, do którego Rosalia zwracała się: ojcze Barnabo, mrugając jednocześnie oczkiem i uśmiechając się zagadkowo. Ksiądz miał śniadą cerę, mocno kręcone hebanowe włosy, wydatne brwi i przeszywające spojrzenie. Serge czuł, że Barnaba go nienawidzi, i dlatego myli kwestie, które powinni wypowiadać. Mówił do Serge’a przez mikrofon: „...i nie opuszczę cię aż do śmierci”, po czym dodawał szeptem, z myślą o świeżo upieczonym małżonku: „co wkrótce nastąpi”.
Tajemnica nastawienia ojca Barnaby miała się niebawem wyjaśnić.
Po ślubie i hucznym włosko-francuskim weselu, na którym wypito kilka litrów trunków z najwyższej półki i trzy beczki zepsutego wina, zjedzono dwadzieścia pieczonych baranów i spłodzono tuzin włosko-francuskich potomków z domieszką krwi afrykańskiej i bałkańskiej, Serge i Rosalia wyjechali w kilkumiesięczną podróż poślubną do Hiszpanii. Zamieszkali w apartamencie wynajętym przez ojca panny młodej.
Spędzicie tam miłe chwile, Rosalia urodzi mi wnuka, po czym wrócicie, a ty weźmiesz się do roboty. Mam w stosunku do ciebie wielkie plany.
Tak jest, panie Sarna – rzekł Serge, mimo wewnętrznego buntu, szczególnie co do planów, dotyczących własnej osoby. Studiował z zapamiętaniem i miłością archeologię i nie zamierzał skończyć jako metalurgiczny fabrykant, przedsiębiorca, makler, bankier czy złodziej.
Apartament w Lloret de Mar okazał się obszerną willą położoną na strzeżonym luksusowym osiedlu. Zbudowano je na porośniętym soczystą zielenią wzniesieniu górującym nad miastem. Z każdego domu rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok na śródziemnomorskie plaże Costa Brava. W dzień kurort pławił się w słońcu i luksusach, nocą bawił w setkach klubów niemal tak dobrze jak na Ibizie. Czuło się tu przesiąkniętą seksem atmosferę wolności i piękna. Gdy wiało od południa w nozdrza Serge’a wpadały zapachy Barcelony.
Poczuł takie szczęście, że postanowił spróbować zbliżyć się do żony.
Jeśli mnie tkniesz, utnę ci kutasa – odpowiedziała na jego zaloty Rosalia, jasno dając mu do zrozumienia, że wciąż jest zagniewana. – Nasze małżeństwo jest fikcją i masz to sobie jasno zapisać w pustej mózgownicy. Oficjalnie gramy szczęśliwą parę, ale żyjemy każde swoim życiem. Możesz potraktować to jako pracę. Przez osiem godzin grasz mojego męża, a potem ma cię nie być. Ty śpisz na kanapie w salonie, ja w sypialni.
Mogę iść na piwo? – zapytał zdruzgotany.
Jak chcesz, możesz iść też na kurwy. Nie obchodzi mnie to.
Serge nie mógł dojść do ładu ze swoimi uczuciami. Przecież nie kochał Rosalii. Jej ciało, teraz zniekształcone ciążą, odrzucało go, wręcz nie chciało mu się myśleć o seksie. Mimo to, gdy spoglądał w głąb siebie, każda myśl o Rosalii przyprawiała go o szybsze bicie serca. Tłumaczył sobie, że to z powodu odmiennego stanu żony. Miała zostać matką jego dziecka, małego stworzenia, z którym już czuł silną więź. Nie mógł więc nie kochać Rosalii. Ale dlaczego czuł też podniecenie, silny, domagający się spełnienia wyrok męskości?
Ruszył na podbój nocnych klubów, lecz nie zdołał poderwać żadnej dziewczyny. Zaskoczyło go to. Przecież wyglądał całkiem nieźle, zachowywał się jak rozrzutny lowelas, pozował na intrygującego i zbuntowanego. Nawet obrączka, której zdecydował się nie zdejmować, nie pomagała.
Upił się przy barze.
W pewnej chwili usiadła przy nim ognista Mulatka, która, o dziwo, odpowiedziała na jego zaczepkę słonecznym uśmiechem. Zęby miała tak białe i równe, że Serge pomyślał o rekinach i postanowił, iż nigdy nie pozwoli jej na miłość francuską. Po trzecim czy czwartym drinku nachyliła się do jego ucha i szepnęła:
Pójdziemy do mnie?
Zdziwiony i szczęśliwy ochoczo pokiwał głową.
Sto euro – powiedziała dziewczyna i dopiero wtedy zrozumiał, że ma do czynienia z prostytutką.
Zgoda.
Zaprowadziła go na piętro pobliskiej kamienicy. Na schodach towarzyszyły im odgłosy gwałtownego seksu dochodzące z sąsiednich pomieszczeń.
Jak lubisz? Ostro czy romantycznie?
Serge wzruszył ramionami. Nagle zrozumiał, że wcale nie ma ochoty na seks i że na widok ponętnej kobiety nie czuje podniecenia. Przeraził się, a potem pomyślał, że chciałby to opowiedzieć Rosalii. Odsunął stanowczo Mulatkę od siebie, przeprosił i zamierzał wyjść.
A moje sto euro?
Przecież do niczego nie doszło.
Straciłam wieczór.
Wyjął portfel i wręczył jej dwa banknoty.
Rosalia już spała. Wycofał się cicho z sypialni, choć czuł podniecenie i chciał mówić o swoich uczuciach. Może to i dobrze, że śpi – pomyślał, bo mogłaby przyjąć jego wyznanie jako pijackie majaczenie, a przecież on myślał całkiem trzeźwo. Całą noc przygotowywał się i rozważał, jak powinien jej powiedzieć o tym wszystkim. Zastanawiał się, czy tego nie spisać, lecz uznał, że mógłby tym wszystko zepsuć. Twoje serce będzie mówić, tak sobie powiedział.
Już jutro, najdroższa, cię odzyskam, pokajam się i obnażę przed tobą, tak że nie będziesz mogła mnie odtrącić. Będziesz moją królową. Ofiaruję ci życie, sprawię, że poczujesz się jak bogini – szeptał do siebie zaklęcia.
Zasnął nad ranem i obudził się z bolącą głową. Rosalia krzątała się gorączkowo po kuchni, przygotowując jakąś pachnącą potrawę. Ucieszył się – przy jedzeniu będzie mu jeszcze łatwiej opowiedzieć o swoich uczuciach.
Wstań, umyj się i idź sobie gdzieś – powiedziała Rosalia, gdy zobaczyła, że się obudził. - Będę miała gości.
Gości? A gdzie mam się podziać?
Zamyśliła się.
No dobrze, możesz zostać. Może to będzie nawet zabawne.
Usłyszał dzwonek do drzwi, gdy wyszedł spod prysznica. Włożył szlafrok i cicho otworzył drzwi łazienki. W salonie stał mocno opalony i silnie zbudowany playboy o kruczoczarnych kręconych włosach oraz kobieta takiej samej karnacji, o dużych piersiach i wydatnych ustach. Białka ich niezwykłych oczu świeciły, odbijając promienie słońca.
Barnaba? Ojciec Barnaba? Skąd on tu się wziął? Na dodatek w skórzanej kurtce i przezroczystej koszulce opiętej na opalonych mięśniach.
Serge zrozumiał, że ksiądz, który udzielał im ślubu, był fałszywy. Pewnie Rosalia i jej ojciec zakpili z niego, a może chcieli z jakiegoś powodu upozorować małżeństwo? Możliwe, że łatwiej im będzie potem je unieważnić? A może to wszystko to tylko żart – Rosalia zaraz wyjmie poduszkę spod sukienki i wyszydzi jego nadzieje? – Myślałeś, że możesz zrobić dziecko takiej kobiecie, jak ja, głupcze?
Barnaba podszedł do Rosalii, pocałował ją w policzek i czule pogłaskał ciężarny brzuch. Serce Serge’a zamarło. – A jeśli to jego dziecko, a ja głupiec dałem się nabrać? Kobieta równie serdecznie pogłaskała okrągły brzuch i pocałowała Rosalię, ale zrobiła to znacznie bardziej namiętnie, niż się spodziewał. Pierwszy raz widział taki pocałunek. Mimo to jego umysł nie dopuszczał oczywistych faktów.
Zszedł na dół. Popatrzyli na niego bez wyrazu.
Barnabę już znasz – powiedziała Rosalia. – Jako ksiądz sprawdza się średnio. A to jest Avril.
Avril była dziwna. Z daleka wydawała się oszałamiającą pięknością. Z bliska dało się jednak zauważyć istotne defekty. Miała za dużą i zbyt kwadratową głowę, niepasujące do twarzy usta i oczy, krzywy i haczykowaty nos, zwarte i nieproporcjonalnie duże piersi, za wąskie biodra i tęgie łydki. Była jakby składanką pięknych rzeczy, które ktoś przypadkowo zlepił w jedno. Nad górną wargą widniała szeroka blizna, która mogła być następstwem wypadku, ale Serge czuł, że to efekt znacznie bardziej dramatycznych okoliczności.
Witaj – Avril ujęła jego dłoń i ścisnęła ją mocno, po męsku. – Miło cię poznać.
Uważaj chłopcze, bo moja siostra przyciąga jak cudowny trujący kwiat, a potem nie ma litości dla swoich ofiar – rzekł Barnaba.
A więc są bratem i siostrą , pomyślał Serge, przyglądając się im, lecz nie dostrzegał wyraźnego podobieństwa. Choć te oczy... było w nich coś, jakiś wspólny pierwiastek. Z pewnością byli Arabami, Turkami albo Egipcjanami.
Avril i Barnaba zostaną u nas na jakiś czas.
Zostaną? – przeraził się. Nawet nie to, żeby miał coś przeciwko temu. Chciał po prostu powiedzieć Rosalii o tym, o czym myślał w nocy, i wcale nie potrzebował do tego świadków. A teraz będzie z tym problem.
Musiał się ukorzyć. Skoro tak chciała Rosalia, to było dla niej ważne. A skoro było ważne dla niej, to również dla niego. Postanowił, że wytrzyma i jeszcze mocniej przygotuje się do wyznania. – Oczywiście, kochanie. Jak sobie życzysz.
Kochanie? – uśmiechnął się Barnaba.
Serge dostał polecenie udawania publicznie mojego dobrego męża. Spokojnie... kochanie, Avril i Barnaba wiedzą o wszystkim, nie mam przed nimi tajemnic. –Rosalia pochwyciła dłoń Avril i pogłaskała ją czule. – Jesteśmy jak bracia i siostry.
Czy już wówczas Serge przeczuwał, że Rosalia i Avril są kochankami? Czy podejrzewał, że wraz z Barnabą tworzą jakiś bluźnierczy trójkąt, pełen nie tylko miłosnych uniesień, ale także cierpienia i krzywdy? Nie, być może odrzucał tę myśl albo starał się nie dostrzegać wyraźnych gestów, spojrzeń, pocałunków. Chyba myślał, że to wszystko minie, Barnaba i Avril wyjadą, a on będzie mógł zdobywać Rosalię.
Dni mijały powoli jak hiszpańska sjesta.
Całą czwórką przesiadywali na tarasie chłodząc się lemoniadą, wcinając figi, migdały i winogrona. Wieczorami pili wino, chodzili na chrupiące krewetki i calamary, grali w karty i gry planszowe, a noce Serge spędzał na niespokojnym czuwaniu. Avril i Barnaba spali w pokoju na górze, sąsiadującym z sypialnią żony, podczas gdy on zajmował salon. Czuł się chory z upokorzenia, postanowił jednak wytrwać.
W drugim tygodniu ich pobytu coś obudziło go w nocy, wyszedł za potrzebą, a potem ruszył na taras. Noc była ciepła, pełna gwiazd i tak jasna, że niewiele różniła się od dnia. W dole, na plaży zobaczył jakieś rozbawione postaci. Często na tej plaży dochodziło do ekscesów, kochankowie uprawiali radosną miłość, mężczyźni bili się o kobiety, a kobiety o mężczyzn.
Tym razem zabawa była inna; coś przyciągnęło jego wzrok.
Brzuch. Jedna z bawiących się kobiet miała duży ciężarny brzuch. W dwóch pozostałych postaciach rozpoznał jej przyjaciół. Głodnym wzrokiem patrzył, jak dobrze się bawią, biegają nago po piasku, wskakują do wody, wychodzą, popijają wino, pieszczą się i obsypują piaskiem. Kiedy na koniec Rosalia leżała na plaży, a Barnaba i Avril głaskali ją czule po okrągłym brzuchu, poczuł palące ukłucie zazdrości i się rozpłakał.
Następnego dnia zamierzał oddać Rosalii obrączkę i poszukać własnej drogi, ale kiedy wstał, tamtych już nie było. Zostawili go samego na pastwę okrutnych myśli.
W przypływie desperacji wszedł na górę, nieśmiało zajrzał do pokoju gościnnego, a gdy upewnił się, że jest sam, przetrząsnął rzeczy Barnaby i Avril.
Nigdy dotąd nie zrobił czegoś równie podłego. Nigdy nie upadł aż tak nisko.
Mimo obrzydzenia, jakie czuł do siebie, im bardziej zagłębiał się w tajemnice nieproszonych gości, tym mocniej czuł potrzebę poszerzenia swojej wiedzy. W bagażach Barnaby znalazł dwa fałszywe paszporty, dziwne proszki i tajemnicze specyfiki oraz note, zawierający kompletnie pozbawione logiki zapisy.
Avril z kolei poza kobiecymi przyborami oraz „Grą w klasy” Cortazara nie miała nic ciekawego. Jak to możliwe, żeby taka kobieta była aż tak nieinteresująca?
Chciał już wychodzić, ale zajrzał do szafy i zobaczył ukryty głęboko pakunek. Była to sportowa torba, której zamek dodatkowo zabezpieczono kłódką. Kluczyk leżał na stole. Po chwili wahania Serge otworzył kłódkę i zajrzał do środka. To, co zobaczył, przeraziło go tak, że pędem wybiegł z pokoju Barnaby i Avril.
Ślady jego obecności w pokoju nie miały absolutnie żadnego znaczenia.
Zamierzał czym prędzej udać się na policję i wszystko opowiedzieć. Zbiegając schodami ze zbocza w kierunku miasta, śmiał się w duchu, a potem na głos ze swojego szczęścia. Oczami wyobraźni widział już wyprowadzanych w kajdankach wrogów i szczęśliwą, uwieszoną na jego ramieniu Rosalię.
Mój ty bohaterze” – powiedziała do niego, a potem ucałowała w oba policzki.
A jeśli ona z nimi współpracuje?
Nie, niemożliwe.
Myśl ta sprawiła, że zwolnił kroku. Co będzie, jeśli za ten czyn Rosalia znienawidzi go na zawsze? Co będzie, jeśli sama zostanie oskarżona. Ba, on także mógł być ukarany. Co prawda zgłosił przestępstwo, ale może wcześniej je ukrywał. Musi ponieść konsekwencje.
Na szczęście los zdecydował za niego.

2 komentarze:

  1. Z wielką przyjemnością przeczytam Pana książkę. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za informację. Cieszy mnie, że się Pani podobało :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń