piątek, 1 czerwca 2012

"Księga kłamców" - moja nowa książka

W dzień zwycięstwa (9 maja), do księgarń trafiła moja najnowsza powieść "Księga kłamców" - którą wydawca reklamuje - nie bez powodu - jako najbardziej śmiałą książkę roku. Pierwsze opinie recenzentów są znakomite, a oceny wysokie, choć zdarza się też ostra krytyka. Większość czytelników docenia oryginalność i unikatowość powieści, a nawet krytycy mówią o ciekawej ironii, zabawnych fragmentach i poczuciu obcowania z naprawdę niesamowitą książką. Uważają jednak przy tym, że przesłanie książki jest nieczytelne, a ja przesadziłem z "wygłupami, przewrotnością i szokiem" (bo z pewnych rzeczy nie wypada żartować, nie można przekraczać granicy dobrego smaku), przez co sam się oszukuję, że napisałem dobrą książkę.

Cóż, ta powieść nie jest dla wszystkich, lojalnie więc ostrzegam: jeśli lubisz książki przewidywalne, liniowe, politycznie poprawne, nie pozwalające ci na wyciąganie własnych wniosków i narzucające słuszną linię, napisane bez pazura i polotu, powieści takie jakich wiele lub ciągle o tym samym, wypracowane dla zysku a nie popełnione z przyjemności i chęci pokazania czytelnikowi innego (istniejącego a niby nierealnego) świata, to "Księga kłamców" nie jest dla ciebie.

Jeśli jednak jesteś otwarty na nowości, eksperymenty i doznania, jeśli kiedyś orbitowałeś w kosmosie albo zaliczałeś nura w blue hole, jeśli trafiony narkozą azotową zakochałeś się w Bellsach i kamiennych podwodnych ogrodach, jeśli po nocnych przygodach z panem Jimem Beamem patrzyłeś w pysk wielkiemu gruberowi, a na 40 metrach pod wodą przyjaciel zwymiotował ci na głowę, jeśli spałeś w zapomnianym mieście hipisów w szałasie za 1 dolara razem z robalami wielkości kciuka i zardzewiałym prysznicem tuż nad kiblem, jeśli autobus arabów zamiast dobrać się do twojej dziewczyny wywiózł cię na środek pustyni (a dopiero potem wziął się za dziewczynę, której nie miałeś :), jeśli nie znając ani słowa po niemiecku spędzałeś noc w obozie komunistycznych niemieckich pionierów, jeśli mieszkałeś w akademiku z rosyjskimi degeneratami i murzyńskim wojownikiem, który nawijał tylko po francusku, a w nocy sprowadzał przyjaciół by siedząc na podłodze w kółeczko se pograć na bębnach (a ty miałeś sny o ludożercach), jeśli w pokoju obok habibi o szalonych oczach uczył się produkcji bomb z proszku do pieczenia, a w domu z szyldem "Zmęczeni sukcesem" czterech czubków grało nago w brydża zapisując roberki na "Grze w klasy", jeśli wiesz, co to są wyścigi rydwanów na korytarzach Żwirki i Wigury, jeśli z tego wszystkiego wyszedłeś cało... i masz ochotę przeżyć książkową przygodę życia... no to zapraszam :)

Ta książka łatwo się czyta, ale wcale nie jest łatwa. Nie wszyscy zrozumieją jej sens i "nieczytelne" przesłanie (ale może chociaż będą się dobrze bawić). To wcale nie jest tylko zgrywa i szokujące zagrania, to nie tylko kpina i wygłup. Ci mądrzejsi ode mnie, a głupsi od krytyków, dostrzegą w tej książce krytykę współczesnego porządku świata, świata zgubionej w seksie miłości, świata zdominowanego przez elektroniczne media, przeżartego gangreną rynków finansów i giełd, spleśniałej demokracji, zagubionego kapitalizmu, brudnej polityki, zakłamanych służb specjalnych - WIELKIEGO KŁAMSTWA w jakim żyjemy, na jakie się godzimy i jakie budują nam politycy i media. Nie kochani, ja nie chcę z tym walczyć, ja byłem częścią tego świata i mogę teraz tylko się z niego śmiać (a wy jak chcecie to walczcie albo też się śmiejcie - może armia roześmianych oburzonych będzie skuteczniejsza niż armia samobójców czy terrorystów).

Daleko mi do rewolucjonisty, ale staram się być uważnym obserwatorem. Lubię też samodzielnie myśleć i nie kierować się jedynie rekomendacjami innych. Dlatego chcę, żeby czytelnik sam sobie interpretował treści z "Księgi kłamców", zadał sobie pytania o to wszystko, o czym ta książka jest. By sam stwierdził, czym dla niego jest miłość, religia i Bóg, by rozmawiał (albo chociaż rozmyślał) o swoich wątpliwościach (czy wątpliwości od razu oznaczają wyrzeczenie się wiary?), by nie bał się zadawać pytań prostych i trudnych, banalnych i fundamentalnych. By odpowiedział sobie na pytanie, co wie o eksterminacji Żydów i co czuje (jeśli cokolwiek), gdy o tym mowa i mowa o "polskich" obozach śmierci lub "barakach Obamy". Sami musimy się osądzić: czy wierzymy, kochamy czy jesteśmy rasistami, antysemitami, kretynami, czy też mamy ochotę walczyć z demonami. "Księga kłamców" wam w tej ocenie nie pomoże. Szukajcie więc sami prawdy w "Księdze kłamców" i przyjmujcie ją, jak tylko chcecie.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wyspa dla dwojga! - moja kolejna książka

„Szokujące, onieśmielające, uwodzące”; „Zaskakujące połączenie brutalizmu z delikatnością”; „Łamie konwenanse literackie”; „Nie byłam w stanie przewidzieć co się za chwilę stanie” - tak o moich opowiadaniach o miłości i zbrodni piszą pierwsi czytelnicy. Zachęcam do lektury książki. Poniżej fragment.


Serge w grudniu miał skończyć czterdziestkę. Wcale nie czuł się czterdziestolatkiem, lecz z faktami się nie dyskutuje. Miał dwójkę dzieci – chłopca i dziewczynkę – i wspaniałą żonę Rosalię, którą poznał dwadzieścia lat temu na Ibizie. 

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Asurito Sagishi - cnotliwy aferzysta


W dobrych księgarniach jest już do kupienia moja najnowsza książka - Asurito Sagishi - cnotliwy aferzysta. Zapraszam. To mocna, szybka, pełna akcji i czarnego humoru powieść o współczesnej Polsce. Bohater, detektyw o brudnych myślach, lecz gołębim sercu, naraża się tajemniczemu terroryście, gangom, służbom specjalnym, podejrzanym biznesmenom, a nawet samemu prezydentowi uwikłanemu w romans z gwiazdą pop. Gdy z rąk brutalnych zabójców ginie jego klientka, wpada w wir wydarzeń, w których z pozoru nic do siebie nie pasuje.

Fragment:
Nigdy po alkoholu nie rzygam, ale też nigdy po wypiciu flaszki wódki nie wsadzano mnie do bagażnika bmw, które, jak przystało na auto markowe, powinno mieć bagażnik przestronny i klimatyzowany. Nic z tego. Bagażnik był zawalony łopatami, śmieciami, zapleśniały, zatęchły i śmierdzący. Rzucało jak na kutrze rybackim przy sztormowej pogodzie.

piątek, 21 października 2011

Opowiadania grozy

Przed chwilą swą premierę miał darmowy ebook z ponad 30 helloweenowymi opowiadaniami grozy. Ściągnąć go można tu:  http://virtualo.pl/?q=31.10
Autorzy: Krzysztof Dąbrowski, Romuald Pawlak, Anna Klejzerowicz, Rafał Kuleta, Jacek Skowroński, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Krzysztof Maciejewski, Mariusz Zielke, Adrian Miśtak, Piter Murphy, Chepcher Jones, Szymon Adamus, Karol Kłos, Antonina Kostrzewa,
Daniel Koziarski, Kinga Ochendowska, Katarzyna Pessel, Kornelia Romanowska, Anna Rybkowska, Wal Sadow, Michał Stonawski, Marek Ścieszek, Katarzyna Szewczyk, Agnieszka Turzyniecka i Karolina Wilczyńska
Strona projektu:
www.3110.pl

wtorek, 11 października 2011

Gdzie jest Anna

Widzieliście gdzieś Annę?
Od rana do wieczora chodzę tak i pytam wszystkich, a oni tylko wzruszają ramionami, kręcą przecząco głowami, rozkładają bezradnie ręce. Trwa to już kilka dni, niewiele brakuje a wyrwę sobie włosy z głowy.
W barze Zachęta spotykam jednego ze wspólnych znajomych, starego dobrego kumpla.
- Witaj Tomaszu, widziałeś gdzieś Annę?
Kręci głową i proponuje wódkę. Siadamy w rogu sali, opowiadam mu o cierpieniu ostatnich dni. Anna zaginęła, nie ma jej.
- Dobrze cię rozumiem - mówi po trzecim kieliszku - Sam niejeden raz to przeżywałem.

poniedziałek, 10 października 2011

Już za chwileczkę, już za momencik...


Wkrótce ukaże się komiks na podstawie jednej z moich książek. Autorem scenariusza jestem ja sam. Rysunki robi znakomity rysownik. Szczegóły wkrótce...

sobota, 24 września 2011

Wyobcowani

- Wiem, mam łupież - powiedział chłopiec, kiedy dziewczyna wplotła dłoń w jego pozornie doskonałe, lśniące i gęste włosy, a na marynarkę spadły białe płatki przypominające mikroskopijne okruszki z płatków kukurydzianych. Nie znosił płatków kukurydzianych. Ona też najwyraźniej nie przepadała za nimi, gdyż odwróciła głowę z niesmakiem. Chłopiec wydawał jej się dotąd doskonały.
- Przepraszam - rzekł - Powinienem wcześniej ci powiedzieć. Używam najlepszych szamponów, chodzę na kurację laserową, biorę hormony, wszystko na nic.
Popatrzyła na niego. W sumie wciąż był tak samo piękny jak wcześniej, łupież nie mógł tego zmienić. Przynajmniej nie tak szybko.
- To nic - powiedziała - Nic nie szkodzi, łupież to nic takiego.

czwartek, 15 września 2011

Takie czasy

Co wy na to? Budzę się pewnego dnia i nic nie pamiętam. Głowa mi pęka, musiałem nieźle zalać pałę wczorajszego wieczora. Oczywiście nie jestem u siebie w łóżku, pewnie ktoś musiał mnie przygarnąć. Jak się dużo pije, można znaleźć wielu przyjaciół. Rozglądam się, miła sypialnia, olbrzymie łóżko, na nim czysta pościel. Dalej przyciemniane światło, duże okno zasłaniane kotarą sterowaną przez elektryczny mechanizm. Na podłodze mięciutki, gruby dywan. O, chyba jestem u jakiegoś nadzianego gościa! Całkiem nieźle.
Na ścianie wisi telewizor, taki płaski, wielki ekran - chyba nazywa się to plazmowy, czy jakoś tak, w każdym razie kosztuje kupę forsy.
W chwili, gdy włączam go pilotem, słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę - mówię.
Do pokoju wchodzi kelner. Autentyczny, chudy i wysoki kelner w czerwonej kamizelce, pod muchą. Trzyma tacę, na której stoi wielki talerz nakryty mosiężną pokrywką, dwa czajniczki i dzbanek z mlekiem. Przyszło śniadanko, nieźle.

środa, 7 września 2011

Geniusz

- Narysuj koło – poprosiła mama. Ojciec z napięciem wpatrywał się w trzyletniego brzdąca, który dłubał w nosie ołówkiem. Maluch siedział na wysokim stołku, tak, żeby wygodnie mógł nachylić się nad szarą kartką papieru. Zamiast rysować, stroił sobie jednak wesołe minki, prukał i robił paluszkami trele-fere. Albo – tak jak teraz – dłubał w nosie. Każdy bachor to potrafi.
- No narysuj – dodał ojciec. Ale nie zabrzmiało to przekonująco. Był wyraźnie zniechęcony zachowaniem brzdąca i najwyraźniej pozbawiony wszelkich złudzeń. Machnął ręką i powiedział:
- Chyba nic z tego. Zrobili nas w konia!
- Nie mów tak, może jeszcze nie nadszedł czas. Może z czasem...
- Z czasem, z czasem – powtórzył ojciec nerwowo – Miał zacząć biegać po roczku, po dwóch latach czytać książki, a teraz powinien grać ze mną w szachy. Tymczasem nie potrafi narysować głupiego koła.
Tak, ładny mi geniusz. Myśleli, że może za dużo od niego wymagają i stąd ten pomysł z rysunkiem koła, ale nie, nawet tego nie był w stanie zrobić. Nie tylko nie czytał i nie grał w szachy, ale też nie potrafił powiedzieć ani be ani me, zamiast chodzić raczkował i wciąż sikał w pieluchy. Ojciec nie chciał mówić tego głośno, w końcu to żona zmieniała pościel i pampersy; po co wywoływać niepotrzebne kłótnie; a sytuacja była i tak napięta.
Spojrzał na żonę – była wysoką, atrakcyjną blondynką z dużym biustem, wielkimi błękitnymi oczami i szalenie namiętnymi ustami. Dobrze chociaż, że po dziecku nie straciła figury.

sobota, 3 września 2011

Sabat

Ludziom kompletnie odbiło na punkcie tego spektaklu. Dawno nie byliśmy w teatrze. Wiecie, praca, dzieci... Nie jest łatwo znaleźć dwie godziny wieczorem w tygodniu, a w soboty jeszcze gorzej. To jedni znajomi wyprawiają przyjęcie, to drudzy. Latem grill, zimą projekcja wideo. W niedziele chrzciny albo komunia. Spotkania brydżowe z szefem i jego żoną.
Oto nasza rozrywka. Teatr? Cóż, zawsze można przeczytać w gazecie jakąś recenzję i powiedzieć znajomym, że się było na tym czy tamtym. Efekt jest taki sam. A poza tym - prawdę mówiąc - nigdy specjalnie nie lubiłem teatru. Trzeba założyć marynarkę i udawać zainteresowanie, nawet jak sztuka jest nudna. A coraz więcej jest nudnych sztuk, bo i autorom brakuje już inwencji i pomysłów. Wszystko już było.

piątek, 2 września 2011

Ratunku!

Jeszcze jak była małą dziewczynką, Marcie tłumaczono, że w razie niebezpieczeństwa zamiast wzywać pomocy, powinna krzyczeć, że się pali. Dziadkowie zdawali sobie sprawę z postępującej społecznej znieczulicy i mieli nadzieję, że pożar kogoś przestraszy.
- Ze strachu człowiek potrafi nawet komuś pomóc - zauważył dziadek.
Babcia nie zwykła mu się sprzeciwiać.
Przez długie lata Marta nie miała okazji wykorzystać rady dziadka. Ciągle jednak o niej pamiętała. Wyszła za mąż za dobrego człowieka, urodziła piękną, dorodną córeczkę, zdobyła atrakcyjną pracę, była szczęśliwa.