poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wyspa dla dwojga! - moja kolejna książka

„Szokujące, onieśmielające, uwodzące”; „Zaskakujące połączenie brutalizmu z delikatnością”; „Łamie konwenanse literackie”; „Nie byłam w stanie przewidzieć co się za chwilę stanie” - tak o moich opowiadaniach o miłości i zbrodni piszą pierwsi czytelnicy. Zachęcam do lektury książki. Poniżej fragment.


Serge w grudniu miał skończyć czterdziestkę. Wcale nie czuł się czterdziestolatkiem, lecz z faktami się nie dyskutuje. Miał dwójkę dzieci – chłopca i dziewczynkę – i wspaniałą żonę Rosalię, którą poznał dwadzieścia lat temu na Ibizie. 

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Asurito Sagishi - cnotliwy aferzysta


W dobrych księgarniach jest już do kupienia moja najnowsza książka - Asurito Sagishi - cnotliwy aferzysta. Zapraszam. To mocna, szybka, pełna akcji i czarnego humoru powieść o współczesnej Polsce. Bohater, detektyw o brudnych myślach, lecz gołębim sercu, naraża się tajemniczemu terroryście, gangom, służbom specjalnym, podejrzanym biznesmenom, a nawet samemu prezydentowi uwikłanemu w romans z gwiazdą pop. Gdy z rąk brutalnych zabójców ginie jego klientka, wpada w wir wydarzeń, w których z pozoru nic do siebie nie pasuje.

Fragment:
Nigdy po alkoholu nie rzygam, ale też nigdy po wypiciu flaszki wódki nie wsadzano mnie do bagażnika bmw, które, jak przystało na auto markowe, powinno mieć bagażnik przestronny i klimatyzowany. Nic z tego. Bagażnik był zawalony łopatami, śmieciami, zapleśniały, zatęchły i śmierdzący. Rzucało jak na kutrze rybackim przy sztormowej pogodzie.

piątek, 21 października 2011

Opowiadania grozy

Przed chwilą swą premierę miał darmowy ebook z ponad 30 helloweenowymi opowiadaniami grozy. Ściągnąć go można tu:  http://virtualo.pl/?q=31.10
Autorzy: Krzysztof Dąbrowski, Romuald Pawlak, Anna Klejzerowicz, Rafał Kuleta, Jacek Skowroński, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Krzysztof Maciejewski, Mariusz Zielke, Adrian Miśtak, Piter Murphy, Chepcher Jones, Szymon Adamus, Karol Kłos, Antonina Kostrzewa,
Daniel Koziarski, Kinga Ochendowska, Katarzyna Pessel, Kornelia Romanowska, Anna Rybkowska, Wal Sadow, Michał Stonawski, Marek Ścieszek, Katarzyna Szewczyk, Agnieszka Turzyniecka i Karolina Wilczyńska
Strona projektu:
www.3110.pl

wtorek, 11 października 2011

Gdzie jest Anna

Widzieliście gdzieś Annę?
Od rana do wieczora chodzę tak i pytam wszystkich, a oni tylko wzruszają ramionami, kręcą przecząco głowami, rozkładają bezradnie ręce. Trwa to już kilka dni, niewiele brakuje a wyrwę sobie włosy z głowy.
W barze Zachęta spotykam jednego ze wspólnych znajomych, starego dobrego kumpla.
- Witaj Tomaszu, widziałeś gdzieś Annę?
Kręci głową i proponuje wódkę. Siadamy w rogu sali, opowiadam mu o cierpieniu ostatnich dni. Anna zaginęła, nie ma jej.
- Dobrze cię rozumiem - mówi po trzecim kieliszku - Sam niejeden raz to przeżywałem.

poniedziałek, 10 października 2011

Już za chwileczkę, już za momencik...


Wkrótce ukaże się komiks na podstawie jednej z moich książek. Autorem scenariusza jestem ja sam. Rysunki robi znakomity rysownik. Szczegóły wkrótce...

sobota, 24 września 2011

Wyobcowani

- Wiem, mam łupież - powiedział chłopiec, kiedy dziewczyna wplotła dłoń w jego pozornie doskonałe, lśniące i gęste włosy, a na marynarkę spadły białe płatki przypominające mikroskopijne okruszki z płatków kukurydzianych. Nie znosił płatków kukurydzianych. Ona też najwyraźniej nie przepadała za nimi, gdyż odwróciła głowę z niesmakiem. Chłopiec wydawał jej się dotąd doskonały.
- Przepraszam - rzekł - Powinienem wcześniej ci powiedzieć. Używam najlepszych szamponów, chodzę na kurację laserową, biorę hormony, wszystko na nic.
Popatrzyła na niego. W sumie wciąż był tak samo piękny jak wcześniej, łupież nie mógł tego zmienić. Przynajmniej nie tak szybko.
- To nic - powiedziała - Nic nie szkodzi, łupież to nic takiego.

czwartek, 15 września 2011

Takie czasy

Co wy na to? Budzę się pewnego dnia i nic nie pamiętam. Głowa mi pęka, musiałem nieźle zalać pałę wczorajszego wieczora. Oczywiście nie jestem u siebie w łóżku, pewnie ktoś musiał mnie przygarnąć. Jak się dużo pije, można znaleźć wielu przyjaciół. Rozglądam się, miła sypialnia, olbrzymie łóżko, na nim czysta pościel. Dalej przyciemniane światło, duże okno zasłaniane kotarą sterowaną przez elektryczny mechanizm. Na podłodze mięciutki, gruby dywan. O, chyba jestem u jakiegoś nadzianego gościa! Całkiem nieźle.
Na ścianie wisi telewizor, taki płaski, wielki ekran - chyba nazywa się to plazmowy, czy jakoś tak, w każdym razie kosztuje kupę forsy.
W chwili, gdy włączam go pilotem, słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę - mówię.
Do pokoju wchodzi kelner. Autentyczny, chudy i wysoki kelner w czerwonej kamizelce, pod muchą. Trzyma tacę, na której stoi wielki talerz nakryty mosiężną pokrywką, dwa czajniczki i dzbanek z mlekiem. Przyszło śniadanko, nieźle.

środa, 7 września 2011

Geniusz

- Narysuj koło – poprosiła mama. Ojciec z napięciem wpatrywał się w trzyletniego brzdąca, który dłubał w nosie ołówkiem. Maluch siedział na wysokim stołku, tak, żeby wygodnie mógł nachylić się nad szarą kartką papieru. Zamiast rysować, stroił sobie jednak wesołe minki, prukał i robił paluszkami trele-fere. Albo – tak jak teraz – dłubał w nosie. Każdy bachor to potrafi.
- No narysuj – dodał ojciec. Ale nie zabrzmiało to przekonująco. Był wyraźnie zniechęcony zachowaniem brzdąca i najwyraźniej pozbawiony wszelkich złudzeń. Machnął ręką i powiedział:
- Chyba nic z tego. Zrobili nas w konia!
- Nie mów tak, może jeszcze nie nadszedł czas. Może z czasem...
- Z czasem, z czasem – powtórzył ojciec nerwowo – Miał zacząć biegać po roczku, po dwóch latach czytać książki, a teraz powinien grać ze mną w szachy. Tymczasem nie potrafi narysować głupiego koła.
Tak, ładny mi geniusz. Myśleli, że może za dużo od niego wymagają i stąd ten pomysł z rysunkiem koła, ale nie, nawet tego nie był w stanie zrobić. Nie tylko nie czytał i nie grał w szachy, ale też nie potrafił powiedzieć ani be ani me, zamiast chodzić raczkował i wciąż sikał w pieluchy. Ojciec nie chciał mówić tego głośno, w końcu to żona zmieniała pościel i pampersy; po co wywoływać niepotrzebne kłótnie; a sytuacja była i tak napięta.
Spojrzał na żonę – była wysoką, atrakcyjną blondynką z dużym biustem, wielkimi błękitnymi oczami i szalenie namiętnymi ustami. Dobrze chociaż, że po dziecku nie straciła figury.

sobota, 3 września 2011

Sabat

Ludziom kompletnie odbiło na punkcie tego spektaklu. Dawno nie byliśmy w teatrze. Wiecie, praca, dzieci... Nie jest łatwo znaleźć dwie godziny wieczorem w tygodniu, a w soboty jeszcze gorzej. To jedni znajomi wyprawiają przyjęcie, to drudzy. Latem grill, zimą projekcja wideo. W niedziele chrzciny albo komunia. Spotkania brydżowe z szefem i jego żoną.
Oto nasza rozrywka. Teatr? Cóż, zawsze można przeczytać w gazecie jakąś recenzję i powiedzieć znajomym, że się było na tym czy tamtym. Efekt jest taki sam. A poza tym - prawdę mówiąc - nigdy specjalnie nie lubiłem teatru. Trzeba założyć marynarkę i udawać zainteresowanie, nawet jak sztuka jest nudna. A coraz więcej jest nudnych sztuk, bo i autorom brakuje już inwencji i pomysłów. Wszystko już było.

piątek, 2 września 2011

Ratunku!

Jeszcze jak była małą dziewczynką, Marcie tłumaczono, że w razie niebezpieczeństwa zamiast wzywać pomocy, powinna krzyczeć, że się pali. Dziadkowie zdawali sobie sprawę z postępującej społecznej znieczulicy i mieli nadzieję, że pożar kogoś przestraszy.
- Ze strachu człowiek potrafi nawet komuś pomóc - zauważył dziadek.
Babcia nie zwykła mu się sprzeciwiać.
Przez długie lata Marta nie miała okazji wykorzystać rady dziadka. Ciągle jednak o niej pamiętała. Wyszła za mąż za dobrego człowieka, urodziła piękną, dorodną córeczkę, zdobyła atrakcyjną pracę, była szczęśliwa.

czwartek, 1 września 2011

Scenariusz

No więc ze scenariuszami w naszym kinie jest prawdziwy problem. Zekranizowano już wielokrotnie wszystkie poczytne dzieła literackie, oryginalnych pomysłów brakuje, a te, z których można by coś zrobić, są zupełnie oderwane od rzeczywistości.
Teraz mam właśnie taki problem – scenariusz jest nawet nieźle zbudowany, jednak sam pomysł, nie mówiąc o puencie, powoduje, że nie pozostawiasz na nim suchej nitki.
- Dlaczego odrzucił pan mój scenariusz? – pyta pewien znany reżyser, uważany za zdolnego.
Ja, skromny pracownik agencji scenariuszowej nie mogę się z nim równać ani wiedzą, ani osiągnięciami. A jednak mam nad nim władzę i ta władza pozwala mi odpowiedzieć po prostu:
- Nie nadaje się!

wtorek, 30 sierpnia 2011

Spacer

Idziemy z żoną wieczorem przez park i nagle dobiega nas jakiś łoskot, jęk, prawie krzyk, a potem słyszymy ciężkie sapanie bardzo zmęczonego człowieka.
- Zobacz, co się dzieje – prosi żona.
- A jak to jakieś łobuzy – oponuję – Pobiją mnie, a ciebie zgwałcą.
- Nie mów głupstw, jest jeszcze widno.
No więc idziemy tam razem i za krzakami widzimy jakiegoś starszego mężczyznę leżącego na chodniku i wstrząsanego drgawkami. Wygląda na lumpa i pijaka.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Kochane dzieciaczki

- Czy nie zauważyłeś czegoś dziwnego, Romanie? – zapytała Małgorzata. Siedzieli na balkonie pokoju hotelowego nad basenem napełnionym najbardziej błękitną wodą, jaką kiedykolwiek widzieli. Słońce wysoko wisiało na niebie nie skażonym ani jedną chmurką. Wszędzie wokół rosły palmy, otaczające ożywczymi cieniami białe domki z niebieskimi okiennicami. W oddali, na wzgórzach, majaczyły w rozpalonym powietrzu gaje oliwne i pomarańczarnie. Jednak nie tak to sobie wyobrażali. Pocztówki, które oglądali w biurze podróży, były pełne kolorów i kontrastów.
- Jakieś to wszystko brudne, kolory są mdłe – przyznał Roman.
- Och, nie o to mi chodzi – zdenerwowała się Małgorzata, od samego początku Roman powtarzał, że wszystko wygląda inaczej niż na pocztówkach, a przecież i tak było pięknie – Nie bądź małostkowy.
- Małostkowy? – Roman gwałtownie obrócił się w jej kierunku i coś strzyknęło w krzyżu. Jęknął.

piątek, 26 sierpnia 2011

Bratnia noc (opowiadanie)

Cały świat połączył się, staliśmy się jedną wielką rodziną. Kiedy wyjdziesz na ulicę, trzeba kłaniać się każdemu i mówić:
- Witaj Bracie.
Albo:
- Witaj Siostro.
Wszystko jest wspólne, należy do rodziny.
Nie możesz zdziwić się, gdy podejdzie do ciebie jakiś Brat i powie:
- Mam ochotę bzyknąć twoją Siostrę.
Jeśli twoja Siostra jest z tobą w tak zwanym stałym związku zgodnie z prawem i sumieniem, możesz odpowiedzieć:
- Przykro mi, Bracie, to moja Ulubiona Siostra.

środa, 24 sierpnia 2011

Dziecko Rosemary (opowiadanie)

Dzień był jakiś taki ponury, ludzie chodzili ze zwieszonymi głowami, patrzyli spode łba, przeklinali wszystko i wszystkich, gotowi byli zabić za jedno spojrzenie. W taki dzień, jak ten, nie chce się nikomu wychylić z domu nosa, a ponadto zdarzają się dziwne historie, takie jak ta.
Otóż rano zadzwonił do mnie stary przyjaciel, Tomasz, z którym nie widzieliśmy się już parę dobrych miesięcy. Od kiedy jego żona, Marta, zaszła w ciążę, ciągle nie ma czasu, umawia się, a potem o tym zapomina, nie bierze kieliszka do ręki, tłumacząc, że teraz musi cały swój czas poświęcić żonie.
- Kopę lat – mówię do słuchawki słysząc jego głos – Miło cię słyszeć.
Oczywiście tak naprawdę, nie cieszy mnie to ani trochę, bo w taki dzień wcale nie jest miło słyszeć kogokolwiek, a tym bardziej kumpla, którego skreśliło się już z listy towarzyskiej.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Krok po kroku (opowiadanie)

O czym można rozmawiać z zupełnie obcą osobą?
Winda stanęła w pół piętra, światło zgasło, cicho szumiące silniczki wentylacji zamilkły. W środku byliśmy tylko ja i ona, zupełnie obcy sobie kobieta i mężczyzna. Na dodatek jest kobietą, a ja zawsze miałem problem w nawiązywaniu kontaktów z kobietami. Od dziecka byłem chorobliwie nieśmiały, kiedy zostawałem sam na sam w towarzystwie dziewczyny czułem przerażająco mocny ucisk na krtani, jakby dusił mnie jakiś pyton. Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa, a jeśli nawet mi się to udało, wypadało przerażająco niemrawo i nieciekawie. Tak, to prawda, do dwudziestego roku życia pozostawałem prawiczkiem.
- Widzi pan coś? - kobieta przerywa milczenie, a ja czuję ten znajomy, prześladujący mnie od dziecka ucisk.
- Nie - odpowiadam chrypiącym głosem.
- Cholera, mam ważne spotkanie - mówi kobieta - Że też akurat mi i to teraz musiała się przytrafić taka heca.
- Niech pani się nie przejmuje, to moja wina. Zawsze miałem pecha. Gdybym nie wsiadł za panią, pewnie zepsułaby się następna winda.

Kto się na żartach nie zna, ten zbiera cięgi


Wychodzi na to, że w awanturze o prowokację pomiędzy Rzeczpospolitą a Pulsem Biznesu, na górze jednak będzie Puls. Poniżej oświadczenie Grzegorza Nawackiego, drobiazgowo opisujące całe zdarzenie (brawo! tak trzeba wyjaśniać podobne sytuacje). Czekamy, co powie Rzeczpospolita, bo jeśli nic nie powie, to straci w oczach opinii publicznej kolejne parę punktów. Insynuacje o prowokacji, pisanie "ustaliliśmy" że to wicenaczelny konkurenta, to zagranie znacznie bardziej poniżej pasa niż najgłupszy nawet żart.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Dmuchana afera, procentowe żarty i jaja z przyzwoitości

Coś mnie ruszyło, żeby napisać o pewnej małej wojence i moich refleksjach na ten temat. Czyli o dziecinadzie, głupocie i braku przyzwoitości, co może zakończyć się niepotrzebnym śledztwem i sądowym wyrokiem. Ale po kolei.
Na stronie Rzeczpospolitej ukazały się ostatnio przeprosiny, w których gazeta kaja się, że 10 lipca napisała tekst o odwołaniu prezesa Ergo Hestii - Piotra Marii Śliwickiego, którego w rzeczywistości nie odwołano. Jednocześnie podaje kulisy sprawy, z których wnosimy, że kolejny raz ktoś się komuś dał nabrać i puścił newsa bez sprawdzenia (wcześniej był słynny wywiad z Chwedorukiem "Dziennika", po którym okazało się, że ktoś podszył się pod rozmówcę i nabrał dziennikarza).

Gwiazdozbiór

Popieprzyło się z finansami i ludzie z banku zaczęli dzwonić coraz częściej. Jak nie zapłacicie, zabierzemy samochód, telewizor, dom, to albo tamto – mówili. Słuchałem spokojnie, bo co innego miałem robić.
- Zapłacimy, oczywiście, że zapłacimy. To tylko chwilowy problem z czasem, mamy za dużo zajęć, żeby o wszystkim pamiętać. Wie pan, dzieci chorują, żona znów jest w ciąży...
W końcu mieli dość.
- Co mi pan tu pieprzy – zakrzyknął do słuchawki urzędnik – Nie macie dzieci, a wasze konto jest puste. Od miesięcy nic na nie nie wpłynęło. Macie czas do jutra, potem przyjedziemy i wszystko zabierzemy!
Nie było sensu dalej tego ukrywać. Kiedy Ala wróciła z pracy, zasiedliśmy do poważnej rozmowy.
- Żartujesz? Aż tyle jesteśmy winni? – zawołała, gdy wyjawiłem jej prawdę.
- Cóż, trochę poszaleliśmy. Wszystko mamy na kredyt.

niedziela, 14 sierpnia 2011

W czym problem? - opowiadanie o... innej miłości

Tak sobie myślę: jak to jest być dymanym w dupę? Taki Albert - miły z niego człowiek - ale co może czuć, gdy jakiś koleś pakuje mu członka w tyłek. Przecież to okropne. No dobra, może dla niego jest to przyjemne, niemniej jednak musi zdawać sobie sprawę, że brzmi nieciekawie. I do tego jeszcze pewnie go podnieca.
Albert jest moim sąsiadem, ma dar łatwego nawiązywania znajomości. Przychodzi mu bez trudu zamiana zupełnie obcego człowieka w przyjaciela i to w ciągu zaledwie paru minut.
Pierwszego dnia, kiedy się wprowadziłem, pomógł mi otworzyć drzwi, których zamek zardzewiał. Opowiedział mi połowę swojego życia i bez skrępowania wyjawił, że jest pedałem.

Powrót - opowiadanie o... miłości

W końcu udało mu się dotrzeć do domu. Uszczęśliwiony oparł się o drzwi i nacisnął dzwonek. Z głośnika dobiegł go dźwięk Marsylianki, którą jego żona wgrała przed tygodniem do automatu, uważając, że to zabawne witać gości tak radośnie przyjacielską pieśnią.
Drzwi otworzyły się. Jak się okazało, jego żona wcale nie była tak szczęśliwa jak on. Pociągnęła go za płaszcz do środka z miną kwaśną, złowróżbną.
- Nareszcie - rzekła - Cholerny pijak.
Pomogła mu zdjąć buty i chwyciła za płaszcz.
- Puść - starała się oderwać jego dłonie od brzucha, lecz przytrzymywał je kurczowo - No co ty robisz, puszczaj?
Pociągnęła nosem.
- Ależ ty śmierdzisz. Zsikałeś się, czy co?
Był w stanie tylko wybełkotać coś bez ładu i składu.
- Lepiej nic nie mów. Dawaj ten cholerny płaszcz.
Na siłę zerwała go z jego ramion. Krew bryznęła na wszystkie strony.

No i zostałem blogerem...

Długo zastanawiałem się, czy jest mi potrzebne kolejne miejsce do pisania. Skoro jednak to piszę... Moje teksty można też znaleźć na www.ngi24.pl, www.wyrok.eu, oraz na fb (http://www.facebook.com/mariusz.zielke). Na tym blogu będę publikował wcześniejsze opowiadania, nowe próbki, recenzje innych książek. Zapraszam do polemik i komentarzy.