wtorek, 30 sierpnia 2011

Spacer

Idziemy z żoną wieczorem przez park i nagle dobiega nas jakiś łoskot, jęk, prawie krzyk, a potem słyszymy ciężkie sapanie bardzo zmęczonego człowieka.
- Zobacz, co się dzieje – prosi żona.
- A jak to jakieś łobuzy – oponuję – Pobiją mnie, a ciebie zgwałcą.
- Nie mów głupstw, jest jeszcze widno.
No więc idziemy tam razem i za krzakami widzimy jakiegoś starszego mężczyznę leżącego na chodniku i wstrząsanego drgawkami. Wygląda na lumpa i pijaka.
- To pijak - mówię.
- Pijak, nie pijak, ale chyba ma kłopoty.
- Za dużo wychlał.
- Może ma padaczkę? Wygląda, jakby miał padaczkę.
Nigdy nie widziałem człowieka w ataku padaczki, ale rzeczywiście tak to wyglądało.
- Co trzeba robić? – pytam więc żonę.
- A skąd mam wiedzieć?
- Przecież ty wiesz wszystko.
Chwilę się zastanawia, po czym mówi:
- Trzeba mu włożyć coś pod język, a właściwie między zęby, żeby go sobie nie przyciął.
- Chyba przygryzł?
- Właśnie – macha niecierpliwie ręką – Pośpiesz się.
Szukam kawałka drewka, ułamanej gałęzi. Jest. Facet tymczasem ma coraz mocniejsze drgawki, pieni się na ustach, charczy i wali głową w bruk jakby była końcówką młota pneumatycznego. Coraz głośniej.
- Może przytrzymaj mu głowę, bo ją sobie rozbije – proponuje żona – Ja chwycę za nogi.
Chwytamy i po chwili udaje nam się go unieruchomić. W końcu mężczyzna uspokaja się całkowicie. Aż za bardzo. Zupełnie nieruchomieje.
- Co ty robisz? – krzyczy nagle żona zerkając w moją stronę, pod wpływem czego zwalniam nieco uchwyt.
- Co takiego?
- Trzymałeś go za szyję – mówi i sprawdza tętno – No tak, chyba nie żyje. Udusiłeś go.
- Przecież tak mnie uczyłaś – wzruszam ramionami.
- Tylko jeśli ktoś stawia opór, a nie jak ma padaczkę - żona kręci głową z niesmakiem - Nawet na chwilę nie można cię spuścić z oka.
Rozgląda się wokół i po chwili sprawnie szpera w jego kieszeniach. Taki już ma nawyk, uwielbia przetrząsać czyjeś kieszenie. Jest prawdziwą odkrywczynią tajemnic.
Znajduje portfel, paczkę papierosów i niedopitą małpkę wódki.
- Chcesz trochę? – siorbie małego łyczka – Papieroska?
Podczas gdy przypalam papierosa ona jest w połowie wertowania zawartości portfela. Pieniądze wkłada do kieszeni, resztę przegląda i wyrzuca na trawę. Mruczy coś kartkując dowód osobisty, a potem nieruchomieje z niewielkim kartonikiem w dłoni.
- Spójrz, jakie ładne zdjęcie.
Na zdjęciu jest nasz trup, jakaś kobieta i dwójka dzieci.
- Piękna dziewczyna – mówię.
- Chłopiec też nie zgorszy – przytakuje żona.
Łezka zakręciła jej się w oku, o mało co się nie rozmarzyła.
- Musiał mieć piękne życie. Szkoda, że takie krótkie.
- Tak. Chodźmy już, bo ktoś nas zobaczy i pomyśli, że to nasza sprawka.
Przytakuje. Po chwili jesteśmy już na swojej ścieżce.
Wracamy do domu.

3 komentarze:

  1. A gdzie udzielenie pierwszej pomocy? Nieładnie tak nie pomóc :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym kraju ludzie na mają za grosz poczucia humoru i wyczucia gdzie się zaczyna i gdzie kończy fikcja literacka - pamiętaj Maniek, że skazano gościa za morderstwo, które opisał w książce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak, Arturo. Wcale się nie zdziwię, jak jutro ktoś mnie oskarży: bo przecież przyznał się do zabójstwa :)

    OdpowiedzUsuń