wtorek, 30 sierpnia 2011

Spacer

Idziemy z żoną wieczorem przez park i nagle dobiega nas jakiś łoskot, jęk, prawie krzyk, a potem słyszymy ciężkie sapanie bardzo zmęczonego człowieka.
- Zobacz, co się dzieje – prosi żona.
- A jak to jakieś łobuzy – oponuję – Pobiją mnie, a ciebie zgwałcą.
- Nie mów głupstw, jest jeszcze widno.
No więc idziemy tam razem i za krzakami widzimy jakiegoś starszego mężczyznę leżącego na chodniku i wstrząsanego drgawkami. Wygląda na lumpa i pijaka.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Kochane dzieciaczki

- Czy nie zauważyłeś czegoś dziwnego, Romanie? – zapytała Małgorzata. Siedzieli na balkonie pokoju hotelowego nad basenem napełnionym najbardziej błękitną wodą, jaką kiedykolwiek widzieli. Słońce wysoko wisiało na niebie nie skażonym ani jedną chmurką. Wszędzie wokół rosły palmy, otaczające ożywczymi cieniami białe domki z niebieskimi okiennicami. W oddali, na wzgórzach, majaczyły w rozpalonym powietrzu gaje oliwne i pomarańczarnie. Jednak nie tak to sobie wyobrażali. Pocztówki, które oglądali w biurze podróży, były pełne kolorów i kontrastów.
- Jakieś to wszystko brudne, kolory są mdłe – przyznał Roman.
- Och, nie o to mi chodzi – zdenerwowała się Małgorzata, od samego początku Roman powtarzał, że wszystko wygląda inaczej niż na pocztówkach, a przecież i tak było pięknie – Nie bądź małostkowy.
- Małostkowy? – Roman gwałtownie obrócił się w jej kierunku i coś strzyknęło w krzyżu. Jęknął.

piątek, 26 sierpnia 2011

Bratnia noc (opowiadanie)

Cały świat połączył się, staliśmy się jedną wielką rodziną. Kiedy wyjdziesz na ulicę, trzeba kłaniać się każdemu i mówić:
- Witaj Bracie.
Albo:
- Witaj Siostro.
Wszystko jest wspólne, należy do rodziny.
Nie możesz zdziwić się, gdy podejdzie do ciebie jakiś Brat i powie:
- Mam ochotę bzyknąć twoją Siostrę.
Jeśli twoja Siostra jest z tobą w tak zwanym stałym związku zgodnie z prawem i sumieniem, możesz odpowiedzieć:
- Przykro mi, Bracie, to moja Ulubiona Siostra.

środa, 24 sierpnia 2011

Dziecko Rosemary (opowiadanie)

Dzień był jakiś taki ponury, ludzie chodzili ze zwieszonymi głowami, patrzyli spode łba, przeklinali wszystko i wszystkich, gotowi byli zabić za jedno spojrzenie. W taki dzień, jak ten, nie chce się nikomu wychylić z domu nosa, a ponadto zdarzają się dziwne historie, takie jak ta.
Otóż rano zadzwonił do mnie stary przyjaciel, Tomasz, z którym nie widzieliśmy się już parę dobrych miesięcy. Od kiedy jego żona, Marta, zaszła w ciążę, ciągle nie ma czasu, umawia się, a potem o tym zapomina, nie bierze kieliszka do ręki, tłumacząc, że teraz musi cały swój czas poświęcić żonie.
- Kopę lat – mówię do słuchawki słysząc jego głos – Miło cię słyszeć.
Oczywiście tak naprawdę, nie cieszy mnie to ani trochę, bo w taki dzień wcale nie jest miło słyszeć kogokolwiek, a tym bardziej kumpla, którego skreśliło się już z listy towarzyskiej.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Krok po kroku (opowiadanie)

O czym można rozmawiać z zupełnie obcą osobą?
Winda stanęła w pół piętra, światło zgasło, cicho szumiące silniczki wentylacji zamilkły. W środku byliśmy tylko ja i ona, zupełnie obcy sobie kobieta i mężczyzna. Na dodatek jest kobietą, a ja zawsze miałem problem w nawiązywaniu kontaktów z kobietami. Od dziecka byłem chorobliwie nieśmiały, kiedy zostawałem sam na sam w towarzystwie dziewczyny czułem przerażająco mocny ucisk na krtani, jakby dusił mnie jakiś pyton. Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa, a jeśli nawet mi się to udało, wypadało przerażająco niemrawo i nieciekawie. Tak, to prawda, do dwudziestego roku życia pozostawałem prawiczkiem.
- Widzi pan coś? - kobieta przerywa milczenie, a ja czuję ten znajomy, prześladujący mnie od dziecka ucisk.
- Nie - odpowiadam chrypiącym głosem.
- Cholera, mam ważne spotkanie - mówi kobieta - Że też akurat mi i to teraz musiała się przytrafić taka heca.
- Niech pani się nie przejmuje, to moja wina. Zawsze miałem pecha. Gdybym nie wsiadł za panią, pewnie zepsułaby się następna winda.

Kto się na żartach nie zna, ten zbiera cięgi


Wychodzi na to, że w awanturze o prowokację pomiędzy Rzeczpospolitą a Pulsem Biznesu, na górze jednak będzie Puls. Poniżej oświadczenie Grzegorza Nawackiego, drobiazgowo opisujące całe zdarzenie (brawo! tak trzeba wyjaśniać podobne sytuacje). Czekamy, co powie Rzeczpospolita, bo jeśli nic nie powie, to straci w oczach opinii publicznej kolejne parę punktów. Insynuacje o prowokacji, pisanie "ustaliliśmy" że to wicenaczelny konkurenta, to zagranie znacznie bardziej poniżej pasa niż najgłupszy nawet żart.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Dmuchana afera, procentowe żarty i jaja z przyzwoitości

Coś mnie ruszyło, żeby napisać o pewnej małej wojence i moich refleksjach na ten temat. Czyli o dziecinadzie, głupocie i braku przyzwoitości, co może zakończyć się niepotrzebnym śledztwem i sądowym wyrokiem. Ale po kolei.
Na stronie Rzeczpospolitej ukazały się ostatnio przeprosiny, w których gazeta kaja się, że 10 lipca napisała tekst o odwołaniu prezesa Ergo Hestii - Piotra Marii Śliwickiego, którego w rzeczywistości nie odwołano. Jednocześnie podaje kulisy sprawy, z których wnosimy, że kolejny raz ktoś się komuś dał nabrać i puścił newsa bez sprawdzenia (wcześniej był słynny wywiad z Chwedorukiem "Dziennika", po którym okazało się, że ktoś podszył się pod rozmówcę i nabrał dziennikarza).

Gwiazdozbiór

Popieprzyło się z finansami i ludzie z banku zaczęli dzwonić coraz częściej. Jak nie zapłacicie, zabierzemy samochód, telewizor, dom, to albo tamto – mówili. Słuchałem spokojnie, bo co innego miałem robić.
- Zapłacimy, oczywiście, że zapłacimy. To tylko chwilowy problem z czasem, mamy za dużo zajęć, żeby o wszystkim pamiętać. Wie pan, dzieci chorują, żona znów jest w ciąży...
W końcu mieli dość.
- Co mi pan tu pieprzy – zakrzyknął do słuchawki urzędnik – Nie macie dzieci, a wasze konto jest puste. Od miesięcy nic na nie nie wpłynęło. Macie czas do jutra, potem przyjedziemy i wszystko zabierzemy!
Nie było sensu dalej tego ukrywać. Kiedy Ala wróciła z pracy, zasiedliśmy do poważnej rozmowy.
- Żartujesz? Aż tyle jesteśmy winni? – zawołała, gdy wyjawiłem jej prawdę.
- Cóż, trochę poszaleliśmy. Wszystko mamy na kredyt.

niedziela, 14 sierpnia 2011

W czym problem? - opowiadanie o... innej miłości

Tak sobie myślę: jak to jest być dymanym w dupę? Taki Albert - miły z niego człowiek - ale co może czuć, gdy jakiś koleś pakuje mu członka w tyłek. Przecież to okropne. No dobra, może dla niego jest to przyjemne, niemniej jednak musi zdawać sobie sprawę, że brzmi nieciekawie. I do tego jeszcze pewnie go podnieca.
Albert jest moim sąsiadem, ma dar łatwego nawiązywania znajomości. Przychodzi mu bez trudu zamiana zupełnie obcego człowieka w przyjaciela i to w ciągu zaledwie paru minut.
Pierwszego dnia, kiedy się wprowadziłem, pomógł mi otworzyć drzwi, których zamek zardzewiał. Opowiedział mi połowę swojego życia i bez skrępowania wyjawił, że jest pedałem.

Powrót - opowiadanie o... miłości

W końcu udało mu się dotrzeć do domu. Uszczęśliwiony oparł się o drzwi i nacisnął dzwonek. Z głośnika dobiegł go dźwięk Marsylianki, którą jego żona wgrała przed tygodniem do automatu, uważając, że to zabawne witać gości tak radośnie przyjacielską pieśnią.
Drzwi otworzyły się. Jak się okazało, jego żona wcale nie była tak szczęśliwa jak on. Pociągnęła go za płaszcz do środka z miną kwaśną, złowróżbną.
- Nareszcie - rzekła - Cholerny pijak.
Pomogła mu zdjąć buty i chwyciła za płaszcz.
- Puść - starała się oderwać jego dłonie od brzucha, lecz przytrzymywał je kurczowo - No co ty robisz, puszczaj?
Pociągnęła nosem.
- Ależ ty śmierdzisz. Zsikałeś się, czy co?
Był w stanie tylko wybełkotać coś bez ładu i składu.
- Lepiej nic nie mów. Dawaj ten cholerny płaszcz.
Na siłę zerwała go z jego ramion. Krew bryznęła na wszystkie strony.

No i zostałem blogerem...

Długo zastanawiałem się, czy jest mi potrzebne kolejne miejsce do pisania. Skoro jednak to piszę... Moje teksty można też znaleźć na www.ngi24.pl, www.wyrok.eu, oraz na fb (http://www.facebook.com/mariusz.zielke). Na tym blogu będę publikował wcześniejsze opowiadania, nowe próbki, recenzje innych książek. Zapraszam do polemik i komentarzy.